Quantcast
Channel: Blog – Asztanga PL
Viewing all 58 articles
Browse latest View live

Prostota małych kroczków

$
0
0

one hand handstand

Może pierwszego warsztatowego dnia trochę się wynudziłem, za to dwa pozostałe chciałem wykorzystać jak najpełniej. Sposób jest trywialny. Wystarczy otwarte nastawienie i gotowość na wszystko. Uruchamia się wtedy owa magiczna, alchemiczna zdolność przemiany każdego materiału w złoto. I nie miało już znaczenia, że wykład Kino był prawie kopią tego sprzed dwóch lat. Słuchało się go z niebywałą przyjemnością. Bardzo spójny, przejrzysty tok myślenia, ładnie ubrany w słowa. Każdy, kto choć raz przemawiał do ludzi, wie, jak wielką sztuką jest pilnować wątku, znać każde kolejne zdanie pamiętając wszystkie poprzednie, zamknąć cały temat w wyznaczonej ramie czasowej. Kino miała to wszystko perfekcyjnie przygotowane i wykonane. O czym mówiła? Głównie o tym, że joga jest równie (=bardzo) prosta co wymagająca. Podpierała się Jogasutrami oraz słynnym wersem z "Hatha Yoga Pradipika", że joga jest dla wszystkich oprócz leniwych. Jednak najbardziej podpierała się wypowiedziami Gurudżiego. Człowiek ten wywarł ogromny wpływ na jej życie. Natchnął ją, wskazał drogę, odpowiedział na pytanie jak odnaleźć wewnętrzny spokój: "You do posture, you breathing, you looking... For many, many years" ("Wykonujesz pozycję, oddychasz, patrzysz... Przez wiele, wiele lat"). Nie nadużywał słów "asana", "pranayama", "dristi". Może chciał przez to podkreślić prostotę metody, może trafić do amerykańskiego umysłu osoby początkującej, a może pozostawić te trudne wyrazy na bardziej uświęcone okoliczności. Gurudżi nie obiecywał złotych gór: "You must take yoga for a lifetime. Then maybe small benefits" ("Jogę musisz podjąć na całe życie. Być może odniesiesz drobne korzyści"). Reszta warsztatu z Kino to ogrom pracy fizycznej. Mięśnie płonęły (jeśli komuś się jeszcze wydaje, że zajęcia u mnie są wyczerpujące, zapraszam do tej pani ;-)). Drugiego dnia po Pierwszej Serii mieliśmy przygotowanie do Drugiej. Solidne przygotowanie. Krótki opis z wyodrębnieniem trzech sekcji w strukturze serii, kilka praktycznych wskazówek wchodzenia w niektóre pozycje (Pasasana, Krounchasana, Bhekasana) oraz... Laghu Vajrasana przez minutę, czyli co robić, by mieć uda jak ze stali ;-) Dnia trzeciego moc ze stali musiała wejść w ramiona. Najpierw uwaga skupiona na poprawnym ustawieniu, uruchomieniu głównych partii mięśniowych (naramienny, najszerszy grzbietu i brzuch), a potem pozostawanie w pozycjach. Mało kto utrzymał Bakasanę przez minutę, nie mówiąc o Eka Pada Bakasana, którą poprawnie wykonała tylko jedna osoba ;-). Kino przytoczyła wtedy badania, z których wynikało, że większość ludzi poddaje się na 5-10% dystansu przed metą. Tak właśnie wyglądały nasze zmagania na sali. Gros osób odpuściło Bakasanę między 40. a 50. sekundą ćwiczenia. Ci, którym zostało kilka sekund, dotrwali do końca. Jak maratończycy zobaczywszy linię mety. Kino przypomniała nam, że joga jest metodą małych kroczków, nie siedmiomilowych kroków. Codziennie przedłużaj trwanie w pozycji o 1 sekundę, a w efekcie Twoja wewnętrzna siła wzrośnie. Piękne, budujące, inspirujące, dające nadzieję słowa :-D Poniżej zamieszczam listę linków do galerii warsztatu. Zdjęcia opublikowało Astanga Yoga Studio na swoim fanpage:
  1. http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10151877937861387.1073741827.135999486386
  2. http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10151880787981387.1073741828.135999486386
  3. http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10151881000071387.1073741829.135999486386
  4. http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10151885303691387.1073741830.135999486386
  5. http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10151885339751387.1073741831.135999486386
Aha, no i oczywiście, że NIE stanąłem samodzielnie na rękach :-P

Sztuka odpuszczania. Wielka sztuka

$
0
0

przebacz sobie

[caption id="attachment_3525" align="alignright" width="300"]puszczenie, uwolnienie gołąbek pokoju[/caption] Wybaczam sobie. Odpuszczam wszystkie winy. Jestem bez winy. Jestem czysty. Zrób to samo i poczuj różnicę :-) Z pewnością znasz sytuacje, gdy wszystko wymyka się spod kontroli. Popełniasz tzw. błąd. Czujesz, że kogoś zawiodłeś. Wydaje Ci się, że przez Twój "błąd" ktoś będzie cierpiał. Tu już powstaje wina. Później dochodzi do rozmowy, w której ta cierpiąca z Twojego powodu osoba opieprza Cię. Wylewa swój żal, ale Ty słyszysz, że Cię opieprza, wyrokuje, osądza. Tu powstaje kara. Jest Ci przykro? Zatrzymaj się, oddychaj. Wróć do momentu, kiedy TO się stało. Zajrzyj w głąb, przypomnij sobie powód podjęcia tamtej decyzji. Czy była w Tobie zła wola, egoizm? A może przemęczenie? Ciało odmówiło współpracy, zabrakło jasności myślenia, pojawił się lęk? Spójrz na siebie oczami kochającego rodzica patrzącego na dziecko. Czemo ono było winne? [caption id="attachment_3511" align="aligncenter" width="300"]<a href="http://kapanihan.deviantart.com/art/Learn-to-Forgive-Yourself-204817168" target="_blank">Naucz się przebaczać sobie</a> Naucz się przebaczać sobie[/caption] Teraz posłuchaj uważnie osoby, która wyciąga wobec Ciebie słowne konsekwencje. Czy w tym co mówi jest cień chęci zrozumienia, czy tylko atak? Zaciekawienie, co się wtedy stało, czy od razu wyrzuty? Co słyszysz: miłość czy lęk? Postaraj się być obiektywny. Jeśli Cię oskarża, na pewno ma powód, ale to już nie jest twój problem. Zrozum ją, wysłuchaj do końca - zasłużyłeś sobie. Ale nie tłumacz się. Cokolwiek powiesz, nie ma sensu, a nawet może pogorszyć sprawę. Ta osoba prawdopodobnie ma już opinię na temat całej sytuacji, ma teorię na temat Twoich intencji. Nie przejmuj się tym. Nie obwiniaj się. Wybacz sobie. Uwolnij się. To będzie dobre dla was obojga, a na dłuższą metę uzdrowi relacje. Zresztą, czy każda relacja musi być wieczna? Spotykamy się, poznajemy, rozstajemy, wracamy, spotykamy, poznajemy... Naturalna kolej rzeczy. Mija to, co dobre, mija to, co niedobre. Wszystko mija. [caption id="attachment_3520" align="aligncenter" width="286"]Popełnijmy lepsze błędy. Jutro. Złe decyzje tworzą dobre historie. Jutro popełnijmy lepsze błędy! Złe decyzje tworzą dobre historie.[/caption]

Chociaż trochę przed wyjazdem

$
0
0

Warsztat Bobbi Misiti w JOGAstudio Saska Kępa

Podziwiam blogerów. Tych aktywnych, codziennych. Skąd oni biorą czas? Muszą być dobrze zorganizowani... Ja pisuję od święta. Zmieniam to, zdobywam coraz więcej czasu, ale na razie pozostajemy w sferze odświętności. Minęło półtora miesiąca od warsztatu, który zamierzałem zrelacjonować. Bobbi Misiti w JOGAstudio Saska Kępa. W głowie mi się ułożyło, w komputerze - nie zdążyło. Prokrastynacja? Hmm, a dziś pakuję plecak przed wyjazdem. Znowu termin odwołany. Żeby nie było całkiem pusto, zostawię chociaż motto. Za takowe uznałem słowa Bobbi z jednego wykładu:
"System asztangajogi został stworzony przez mężczyzn. Dlatego kobiety powinny praktykować mądrzej"
Oczywiście "mądrzej" rozszerza się na obie płcie. Warsztat był o tym, jak praktykować, by przez całe życie odnosić korzyści.
Odchodząc od tematu: Refleksja wdzięczności. Usiadłem, objąłem ostatnie dni pamięcią jako całość i wyszło z tego, że najlepsze, co obecnie mi się w życiu przydarza, to:
  • majsory z Ewą na Gałczyńskiego
  • majsory w JOGAstudio na Elsterskiej
  • winjasy Tematyczne i Księżycowe w tymże Studiu
  • kizomba z Vamula
  • karaoke na SingStarze oraz w Przejściu na Rozdrożu
a zwłaszcza osoby związane z tymi miejscami i wydarzeniami :-)

Love You All

Feeling Good

Vipassana i Adaptacja

$
0
0

kameleon

Krutyń, Mazury, Polska. Zakończył się kolejny "odjazd u Goenki" ;-). Po czterech odsłużonych tutaj kursach, ten był dla mnie pierwszym odsiedzianym. Poprzednio wybierałem warianty letnie, organizowane gdzie indziej. Zakładałem, że ciepło pomoże mi łatwiej znieść brak ruchu i 19-godzinne przerwy między posiłkami. Tym razem chciałem się przekonać, jak zniosę chłód. Ale nie było mi to dane. Natura nieprzyzwoicie nas rozpieściła: 10°C przez całą pierwszą dekadę listopada! Wieczorami mogliśmy spacerować bez kurtek. Fizycznie odczułem ten kurs leciutko. 3 dni umiarkowanego cierpienia wystarczyły kolanom i biodrom okiełznać siedzisko. Dużo szybciej niż np. rok temu. Ciało się fantastycznie adaptuje, jeśli tylko damy mu szansę (tzn. ćwiczymy). Do wytrenowania pozostaje umysł. Trudniejsza sprawa. W jednym utwierdziłem swoje przekonanie: Kawa to Oszust, a Cukier to Szatan. Niby oczywiste, a jednak dopiero doświadczenie ich braku przypomina tę prawdę dosadnie. Spróbuj odstawić oba (najlepiej wszystkie inne również) stymulatory na kilka dni. Zobaczysz jak dają się we znaki. Ogarniający bezwład, rozpoczęte procesy myślowe nie mają zamiaru się zakończyć. Pomnożenie w pamięci 128 razy 15 trwa wieki (robię takie testy bystrości umysłu). Na szczęście ludzki organizm to cudowna, samonaprawiająca się maszyna. Jest jak wańka-wstańka. Wystarczy go pozbawić dopływu trucizny. Po 3-4 dniach detoksu wraca z letargu. Przypomina sobie, skąd czerpać prawdziwą energię. Moc jest w nas. To była dygresja. Teraz do rzeczy. Siódmego dnia pan Bóg odpoczywał, uczniowie na seminarium o Dhammie pilnie trenowali umysły, a Michał zamiast pracować poważnie, wydumał niniejszy tekst. To znaczy esencja sama przyszła. On musiał tylko ubrać ją w słowa. Zaczęło się od jednego rzutu okiem na salę medytacyjną. Po jakimś czasie drugi rzut, potem trzeci i tak dalej. Dzień w dzień oko rejestrowało coraz więcej wzniesionych budowli. Krzesła, stołki, stołeczki, taboreciki oraz inne udogodnienia łagodzące dyskomfort. Normalka. Zawsze tak jest. Bywa, że pod koniec kursu poduszki bez wsparcia widać tylko na połowie miejsc. 80 sesji medytacji, średnio po 1h 15min, w ciągu niespełna 11 dni. To naprawdę intensywna przeprawa. Dla początkujących - skok na nieznaną głębinę. Pomijam już nawet kwestię zatrważającego stanu zdrowia młodej (20-40) części populacji. Wiele osób potrzebuje gadżetów, żeby przetrwać fizycznie. Pojawia się pytanie: Czy zawsze i czy wszyscy jesteśmy gotowi? Przeczytałem ostatnio świetny podręcznik Swamiego Ajaya pt. "Medytacja. Psychologia jogi w praktyce" (wydawnictwo Tedson). Książka jest napisana bardzo przystępnym językiem. Autor wprowadza do tematu zwięźle i treściwie, krok po kroku. Zaleca rozpoczęcie praktyki od dwóch sesji dziennie po 20 minut (ważna jest stałość pory i miejsca). Porcja się zwiększa w miarę możliwości przyswajania. Kursy w tradycji Sayagyi U Ba Khina mają inną koncepcję. Są nauczaniem masowym. Owszem, od podstaw, ale masowym. Indywidualne podejście zepchnięte na margines. Przekazuje się kompletną technikę Buddy w kilka dni. Ogromna kondensacja. Stopień zaawansowania ucznia jest bez znaczenia. Może się zdarzyć, że z tych 100 godzin ktoś wykorzysta 10 minut (baardzo cenne 10 minut, trzeba przyznać). To tak, jakby osoba o sztywnych plecach i biodrach miała od razu wykonać pełną pozycję Marichyasana D. Ćwicząc wariant uproszczony nie doświadczy subtelnych efektów, które pojawiają się dopiero w wariancie pełnym. A próbując tegoż połamie sobie kości. Ona po prostu nie jest gotowa. Potrzebuje czasu, potrzebuje adaptacji. Podobnie tutaj. U wielu osób magia Vipassany nie działa. Po 10-dniowym kursie żyją jak dawniej. Są tacy sami w relacjach, tacy sami w radzeniu sobie z "przeciwnościami" losu. Wina metody? Nie. Błąd popełnia człowiek. Z jakiegoś powodu nie jest w stanie praktykować zgodnie z nauczaną techniką. On też potrzebuje adaptacji. Ma znaczenie, z jakiego powodu wybieramy się na kurs. Sama ciekawość to za mało. Ja nie miałem pojęcia, co czynię, gdy jechałem na swój pierwszy. To był akt desperacji po zakończeniu bardzo istotnego związku. Psychicznie i fizycznie wyniszczony zbyt długim pogrążaniem się w poczuciu winy, krzywdy, bezsilności, żalu nad stratą, szukałem ratunku. Co robić? Gdzie się podziać? Nowhere to run, nowhere to hide. Akademicka psychologia rozkłada ręce. Klasztory zajęte lub nieczynne. Szukałem ratunku, a to była deska, jak się okazało - ostatnia (chociaż cześć i chwała należy się również skuteczności EFT, bardzo polecam Joasię Chełmicką). Ćwiczyłem skrupulatnie, według zaleceń. Bolało, ale nie miałem nic do stracenia. W efekcie, po raz pierwszy od ponad roku, na mojej twarzy nie tylko pojawił się uśmiech, ale wydobył się okrzyk radości! Z doliny rozpaczy wprost na najwyższą gałąź szczęścia  ;-). Raz, a dobrze uwolniłem się od rozpamiętywania tamtej dziewczyny. Przy okazji poukładało mi się w głowie, co chcę w życiu robić i jak się za to zabrać. Dzięki temu jest ta strona (tak, wiem, w budowie...), dzięki temu mam dzisiaj możliwość rozwijania się jako nauczyciel instruktor Jogi jogi we wspaniałym, wspierającym otoczeniu :-) Wracając do adaptacji, całkiem sprawnie idzie ona w kuchni usługujących Dhammie. Z roku na rok coraz mniej tam Indii, a coraz więcej Polski. Pojawiają się czasem jeszcze pomarańcze na stołach, gdy na zewnątrz pada i wieje, ale to drobnostka. Generalnie posiłki są wyborne i przepyszne. Na piątkę :-)

Pranamami Tirumalai

$
0
0

Tirumalai Krishnamacharya

Dzisiaj rocznica. 18 listopada 1888 r. przyszedł na świat Prometeusz jogi. Nie musiał kraść ognia z Olimpu, ale włożył mnóstwo czasu i energii, żeby dać ludziom gotowe narzędzia do pracy nad umysłem i ciałem. Sri Tirumalai Krishnamacharya. Jogą zajmował się przez 95 lat, z czego 70 poświęcił na przekazywanie swojej wiedzy i doświadczenia. Rozpropagował metodę vinyasa (niektórzy nawet utrzymują, że istnieje coś takiego jak Vinyasa Joga), stworzył podwaliny pod sekwencje (Serie) AVY. Żył 101 lat, do końca ucząc. Ja miałem 12, kiedy odszedł, czyli mogłem świadomie go poznać ;-) Jestem wdzięczny za wszystko, czego dokonał. Pranamami Tirumalai

Trzymaj się Osi

$
0
0

be consistent

(Artykuł ukazał się w zeszłym roku na łamach czasopisma Veronique) Tylko konsekwentne działanie przybliża do celu. Tylko poprzez konsekwentne działanie osiągnięty rezultat jest stabilny. Nawet, jeśli niezamierzony. Wszystko jedno, co robimy - wystarczy, że robimy to dostatecznie długo i często. Zarówno w aspekcie pozytywnym, jak i negatywnym. Przecież wyniszczające przyzwyczajenia (nałogi) są, jak wiadomo, bardzo konsekwentne. Dieta cud, zabiegi w SPA, ćwiczenia na świeżym powietrzu, aerobik, joga, medytacja, relaks nie uzdrowią cię, jeśli trwają tylko chwilę (mniej niż pół roku to chwila). Per analogiam, tabliczka czekolady, piwo, smażona ryba, dawka stresu i negatywnych emocji sporadycznie ci nie zaszkodzą (sporadycznie to rzadziej niż raz w miesiącu). Twoje zdrowie wynika z tego, co robisz przez 90% czasu. Pozostałe 10% rozchodzi się po kościach. Dlatego warto znaleźć w życiu zdrową Oś i jej się trzymać. Oś tak mocną, aby ewentualne "skoki w bok" jej nie naruszyły. Współcześnie wybór nie jest łatwy. Otacza nas nadmiar informacji i medialny chaos. Ja miałem szczęście :-) 8 lat temu zacząłem ćwiczyć asztangawinjasajogę (Ashtanga Vinyasa Yoga), popularnie zwaną asztangą. Z początku niewiele wskazywało, że przy niej zostanę. Ot, zestaw ćwiczeń dla zdrowia, wzmocnienia, utrzymania ciała w dobrej kondycji. TBC, aerobik na stepie i pływanie też powodują podobny stan. Asztanga była na cenzurowanym. Testowałem ją. Dziś jestem przekonany, że zostanę przy tej metodzie do końca życia. Zakorzeniłem się, wnikam w nią, chcę zrozumieć (niekoniecznie poprzez rozum). Do tego stopnia, że zająłem się tą dziedziną profesjonalnie. Zadałem sobie pytanie: Co sprawia, że niektóre dyscypliny przemijają wraz z modą albo ludzie zostają przy nich tylko na moment, podczas gdy inne stają się nieodłączną częścią życia, codzienną rutyną, chlebem powszednim? Chciałem przy tym pominąć wpływy osobnicze tworzące "silną wolę", takie jak predyspozycje psychiczne, wiek, wychowanie itp., a skupić się na dyscyplinie jako takiej. Odpowiedź zamknęła się w trzech słowach: struktura, tradycja, horyzont. Znana, dobrze określona struktura, czyli punkt zaczepienia i ustalony porządek, stwarzają poczucie bezpieczeństwa. Zawsze wiadomo do czego wracać (jak do domu - "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej"), od czego zaczynać. Jakby poruszać się po znajomym terenie. W przypadku asztangi tym terenem są ćwiczenia fizyczne - asany ułożone w sekwencje (Series) z Powitaniem Słońca jako punktem startowym. Nie ma potrzeby się zastanawiać, wybierać, przebierać w asanach. Wszystko jest gotowe. Nic, tylko korzystać! Cierpliwie i często powtarzać to samo. Wtedy efekt się stabilizuje. Ale... "to samo" nigdy nie jest tym samym. Każde wejście na matę i wykonanie ustalonego układu, jeżeli jest uważne na "tu i teraz", jest inne. Za to kocham asztangę. Gdyby nawet wkradła się nuda rutyny, zawsze mogę sobie urozmaicić. Jest przecież tyle dostępnych form ruchu dookoła. Choćby nieskończenie różnorodna wielość tańca :-) Często brałem i nadal biorę udział w zajęciach jogi według innych systemów. W żadnym nie znalazłem klucza takiego jak w asztangawinjasie - pełnego kompletu ćwiczeń, które mógłbym powtarzać codziennie samodzielnie. Taki klucz z pewnością istnieje, ale przypuszczam, że poznaje się go dopiero po jakimś czasie. A jeszcze później ćwiczenia dobiera się intuicyjnie, zgodnie z potrzebą chwili. Praktyka asztangi również rozwija intuicję. Dopóki jednak ta pozostaje w zalążku, bazujemy na Seriach - jawnym kluczu, dostępnym już dla początkujących. Metoda musi być znana od dawna. Długotrwała tradycja budzi zaufanie. Jeśli tysiące osób przeszło daną ścieżkę na przestrzeni wielu dziesięcioleci z pozytywnymi skutkami, można podejrzewać, że ścieżka jest uniwersalna. Pod tym względem joga nie ma sobie równych. Jej początki datuje się na 5000 lat wstecz. Co do tradycji samej formy asztangawinjasy można by mieć możliwości, gdyż tworzono ją dopiero na początku ubiegłego stulecia, jednak mnie taki okres przekonuje. Spotkałem osoby praktykujące dłużej niż całe moje życie i to mi wystarcza za świadectwo słuszności. Nowoczesne systemy treningów sportowych i fitnesowych oraz diety opracowane przez naukowców są zbyt młode, by potwierdzić ich prozdrowotne działanie. Są skierowane na uzyskanie szybkiego rezultatu widocznego z zewnątrz. W sporcie liczy się poprawa osiągów, fitness rzeźbi sylwetkę i spala "nadmiar" kalorii. Możesz zjeść pączka, no problem. Poskaczesz na Zumbie albo TMT, zredukujesz tkankę tłuszczową. Wtedy znowu możesz zjeść pączka. Czy to nie kręcenie się w kółko? W praktyce asztangi ów pączek, występujący tu jako antysymbol tzw. zdrowego stylu życia, uchodzi bezkarnie tylko do pewnego momentu. Później staje się hamulcem postępu. Nagle czujemy, że utknęliśmy na progu. Dlatego umiar w jedzeniu, wegetarianizm, odstawienie używek, właściwa pora snu, pozytywne myślenie, etyczne działanie itp. stają się naturalnym wyborem u osoby chcącej podnosić stopień zaawansowania. Fizyczna praktyka jogi to ćwiczenie ze świadomością tego, co dzieje się w ciele i umyśle. To skupienie do wewnątrz i praca bardziej wewnętrzna niż zewnętrzna. Tylko forma jest zewnętrzna. To działanie w połączeniu z odczuwaniem, z uważnością. Sport wyczynowy tego nie ma. Tam chodzi o uzyskanie wyniku. Ciało służy jako narzędzie do osiągnięcia celu. Joga traktuje ciało jako narzędzie do samopoznania, poszerzenia świadomości. W jodze ciało się uzdrawia, w sporcie - niszczy w imię osiągów. Trenowałem kiedyś wyskok dosiężny według nowoczesnego programu "Super Dunks 2". Efekty były imponujące, trzeba przyznać, ale ćwiczenia - iście mordercze i moje nogi do dzisiaj noszą negatywne ślady tamtej działalności. Doświadczenia sportowe pokazały mi jak złudny i ulotny charakter mają takie postępy. Na dodatek stosunkowo szybko osiąga się pewien pułap graniczny. Choćbym nie wiem jak długo kontynuował, modyfikował, usprawniał treningi, wyżej nie podskoczę. Podobnie w wielkim świecie: kto i kiedy przebiegnie 100m poniżej 9,58s? Dochodzimy do muru. Brakuje horyzontu. Horyzont daje obietnicę rozwoju. Musi istnieć punkt, do którego chcesz zmierzać. Realny do osiągnięcia na tyle, by motywacja nie słabła, a jednocześnie na tyle złudny, by po dotarciu okazało się, że horyzont wciąż istnieje - dalej niż się wydawało! Właściwie już samo zbliżanie się do linii horyzontu przesuwa ją, odkrywając kolejne obszary. W asztangajodze na każdym etapie są punkty krytyczne, wyzwania, drzwi, progi do przejścia. Zawsze jakiś aspekt wymaga przepracowania. Aspekt bardzo indywidualny oczywiście. Od strony fizycznej mnie np. obecnie fascynuje stawanie na rękach. To mój aktualny horyzont. I nie chodzi bynajmniej o przerzucenie pięt na ścianę, jak w podstawówce (aczkolwiek szczęśliwi ci, którzy mieli taki WF :-)), lecz o kontrolowane wzniesienie nóg ponad głowę i pozostanie na samych dłoniach w równowadze bez żadnej asekuracji. Uchwycenie lekkości pozycji, aby mogła trwać jak najdłużej. Ale widziałem już formy bardziej zaawansowane - balans na jednym ręku, a potem - kto wie? - może całkiem w powietrzu? ;-). Tak czy siak, "potem" leży za horyzontem. Na horyzoncie jest stanie na dwóch rękach. Je ćwiczę, nim się bawię, bo to moja teraźniejszość. Ostateczny cel też jest ważny. Przecież ścieżka ma dokądś zaprowadzić. W praktyce jogi jest nim totalny spokój, niezależny od warunków. Każdy chce być w harmonii ze światem. Podświadomie nie chcemy walczyć, chcemy akceptować. Joga z medytacją do tego punktu właśnie prowadzą - do wewnętrznego uznania rzeczywistości. Do spokojnego umysłu w momencie największego nawet zawirowania wokół. Koniec świata nie przeraża jogina, bólu i śmierci jogin się nie boi. Ona czy on, dzięki swojej praktyce, docenia i uwielbia każdą sekundę Istnienia. A skoro już wspomniałem o medytacji, mam swoją ulubienicę. Poznałem ją 3 lata temu. Od tamtej pory staram się ją pogodzić (połączyć!) z asztangą, co nie jest proste, bo doba ma tylko 24 godziny ;-). To Vipassana, doskonale spełniająca moje kryterium ścieżki-Osi na całe życie. Oferuje technikę (czyli jest struktura) opracowaną przez samego Buddę 2500 lat temu (jest tradycja) i zawsze znajdujemy coś w sobie na głębszym poziomie (jest horyzont). Warto zdecydować się na (c)Oś dla siebie. Skakanie z kwiatka na kwiatek tylko powiększa życiowy chaos i poczucie dezorientacji. Niektórzy przez całe życie "poszukują". "Co jest dla mnie dobre? Nie wiem. Pójdę do jednego guru, potem do innego guru. Może któryś mnie uspokoi chociaż na pewien czas". Gdy nie ma ścieżki, nie ma Osi, pojawia się niepokój. Trzeba szukać lekarzy na zewnątrz, podczas gdy najlepsi lekarze są wewnątrz. Regularna praktyka jogi według ustalonej metody kieruje nas wprost do nich. Nazywają się: dr Ciało i dr Dusza. Im zaufaj :-)

Stanie na rękach – czy naprawdę powinniśmy je praktykować?

$
0
0
(tłumaczenie artykułu Genny Wilkinson-Priest z Elephant Journal) Stanie na rękach. Najczęściej jutiubowana, fejsbukowana, istagramowana asana ze wszystkich. Istnieją setki odmian – Skorpion, z Lotosem, z zaplątanymi nogami, na jednej ręce! Dlaczego jesteśmy nimi tak bez końca zafascynowani? Wyglądają imponująco. I wyzwalają w nas wszystkich wewnętrznego dzieciaka. Tak, są zabawne. Ale o co w nich chodzi?(...)

Odkrywanie nowych lądów

$
0
0
Oto nadchodzi szaleństwo: „Jestem prawie pewna, że Druga Seria Asztangi powinna nosić etykietkę ostrzegawczą… Rozważ to – po krótkim ciągu poczciwych wygięć do tyłu szybko stajesz twarzą w twarz z nikczemną królową „otwieraczy serca” – Kapotasaną. Ta była dla mnie doszczętnie przerażająca. (Prawdę mówiąc, wciąż nie jest przyjemna). A zabawa tutaj dopiero się zaczyna. Bo(...)

Czaturanga z kątami prostymi?

$
0
0
Odpowiedź taka, jak zwykle, czyli: „To zależy” W większości zaobserwowanych przeze mnie przypadków próba podporządkowania się tej regule raczej szkodzi niż pomaga. Anatomiczne proporcje mają znaczenie. Powinno się zawsze dopasować pozycję do aktualnych możliwości ciała, nie odwrotnie. A to wielka sztuka. Kontekst oczywiście też ma znaczenie. Chodzi mianowicie o wykonanie pozycji Chaturanga Dandasana (Kij) w sekwencji, bezpośrednio(...)

Dni księżycowe: praktyka zależy od Ciebie

$
0
0
Za 19 godzin pełnia. Ćwiczyć? Nie ćwiczyć? W tradycji Asztangajogi dni Pełni oraz Nowiu Księżyca przestrzegane są jako jogowe wakacje. To zdanie, a za nim – całe wyjaśnienie, popełnił kiedyś Tim Miller na swojej stronie. Wpisz w Google frazę „both full and new moon days are observed as yoga holidays in the Ashtanga Yoga tradition”. Dostaniesz(...)

Wakacyjny romans albo związek na resztę życia

$
0
0
Wybór należy do Ciebie. Wracam ze stolicy Wielkopolski. Jeszcze widno, przedział luźny, szyby w pociągu duże = jest swoboda, mogę pisać przy świetle dziennym. Mogę pisać! Rzadka okazja, korzystam więc łapczywie z darowanego czasu. Tę sobotę od dawna miałem zarezerwowaną w kalendarzu: Basia Lipska-Larsen, Druga Seria Prowadzona. Takie moje małe święto. Wstałem więc skoro świt i pojechałem. Poznań(...)

Asztanga w Mieście Światła

$
0
0
Miesiąc przerwy dla blogera to wstyd. A u mnie trwała dłużej. Kajam się. Na swoje usprawiedliwienie i osłodę przynoszę wieść o uruchomieniu zapisów na wyjazdowy warsztat, który mam przyjemność współorganizować i prowadzić. Zapraszam we wrześniu i październiku do Ochrydu – Miasta Światła, położonego nad malowniczym Jeziorem Ochrydzkim, nazywanym Perłą Bałkanów. W tak pięknych okolicznościach przyrody ( i niepowtarzalnej(...)

Uddiyana właściwie stosowana

$
0
0
Tłumaczenie artykułu Jenni Rawlings „Re-thinking the bandhas of yoga” Jak wielu nam mówiono, żebyśmy angażowali bandhy (wewnętrzne zamki) przez całą praktykę? Przede wszystkim nie wydaje się, żeby ktokolwiek był zdolny utrzymać te iluzoryczne skurcze mięśniowe przez cały czas na macie, a poza tym czy to jest mądre z punktu widzenia biomechaniki? Większość ludzi tak naprawdę nie kurczy(...)

Chłopaki jogują

Woda, góry, добар ден!

$
0
0
Droga powrotna do Polski, 9 października 2014. Gnamy przez noc, silnik rzęził ostatkiem sił prawie nie słychać silnika. Nasz autokar przesuwa się po autostradzie bezszelestnie jak statek kosmiczny w przestrzeni międzygwiezdnej. Wyglądam przez okno. Jest magicznie. Na serbskim niebie ogromny księżyc, pachnący jeszcze świeżością pełni, a ja szczęśliwy uśmiecham się do siebie. W myśli mam tylko wielkie „DZIĘKI,(...)

Lecz życie toczy się dalej

$
0
0
Koleżanka napisała, że jestem kochliwy. Bo ja wiem… Licząc od siódmej klasy podstawówki zakochałem się 8 razy, czyli wychodzi średnio raz na 3 lata. To tak często? Z tego tylko połowa obdarzona wzajemnością i tylko 2 z tej połowy przerodziły się w bliższe relacje. Obie zepsułem. Tę ostatnią całkiem niedawno. Być może gdzieś na planie astralnym(...)

American (Yogic) Dream

$
0
0
- miejsce, w którym idea nabiera znaczenia. Unowocześnia się, rozszerza, wkracza w kolejny wymiar. I staje się popularna. A popularna znaczy wpływowa. Amerykanie potrafią robić upgrade. Rozsiądź się wygodnie, włącz ekran, obejrzyj film. Jest ciekawy, trwa niecałe 50 minut. Możesz zaprosić przyjaciół, przygotować popcorn i coś do picia. Dowiecie się, że joga niejedno ma imię. Na(...)

Stu Girling w rozmowie z Johnem Scottem

$
0
0
Jeden z pierwszych zachodnich uczniów Śri K. Pattabhi Joisa, autor pierwszego przetłumaczonego na język polski podręcznika AVY bardzo ciekawie opowiada o metodach swojego nauczyciela, wyjaśnia celowość rozliczania winjas, znaczenie nazewnictwa asan, działanie bandhy, przełożenie pojęć energetycznych na anatomiczne, podkreśla wagę skupienia i uważności we wszystkim, co robimy. Jego rozmówca jest autorem strony Love Yoga Anatomy, do której(...)

Historia pewnych Dwóch Nóg za Głową (Dwi Pada Sirsasana)

$
0
0
Był sobie chłopiec, który ukończył Czwartą Serię u Rolfa w Goa, a potem Sharath w Majsurze zatrzymał go na połowie Drugiej Serii przy pozycji, którą chłopiec znał i ćwiczył od 11 lat. To tak w skrócie. Co z tego wynikło? Można przeczytać tutaj. Artykuł zaciekawił mnie i doczytałem go do końca, choć jest niemiłosiernie długi. Doczytałem dlatego,(...)

Macedonia 2.0: Ashtanga Vinyasa i Acroyoga

$
0
0
Wiedziałem, że powtórzymy! W wakacje zapraszam na 10 dni do Macedonii. Będzie nauka, praktyka i wypoczynek. Będzie z nami Marta Witecka (AcroyogaWitecka.pl), która poprowadzi zajęcia Acro. U niej nauczymy się latających figur, bazowania, spotowania i stawania na rękach. Ja codziennie rano poprowadzę praktykę Asztangi w stylu mysore, a później Winjasę. Wieczorem spróbujemy ujarzmić umysły za pomocą medytacji.(...)
Viewing all 58 articles
Browse latest View live